lipca 06, 2021

Kanał na Youtube!

Kanał na Youtube!

Czytanie jakoś nikomu nie szło, więc pisać tu trochę przestałam. Ale jednak potrzeba mówienia o ciekawostkach historycznych została, więc zapraszam na mój kanał na YT. :)

O TUTAJ:

YOUTUBE



marca 03, 2020

James Miranda Barry - lekarz/lekarka, o której pewnie nie słyszeliście.

James Miranda Barry - lekarz/lekarka, o której pewnie nie słyszeliście.
Około 1789 roku w Cork, w Irlandii, urodziła się Margaret Ann Bulkley (która później będzie znana jako lekarz James Miranda Barry, przedstawiający się po prostu jako Barry) jako drugie dziecko Jeremiasza i Mary-Ann (siostry malarza Jamesa Barry'ego). Jeremiasz pracował przy miejskiej wadze, dopóki antykatolickie resentymenty nie doprowadziły do zwolnienia go z pracy, co z kolei wpędziło go w długi, za które trafił do więzienia, zostawiając rodzinę bez środków do życia.

Autoportret wuja Mirandy/Barry'ego, Jamesa.

W pewnym momencie w rodzinie Bulkleyów pojawia się trzecie dziecko, Julianna, zaprezentowane jako siostra Margaret Ann, ale prawdopodobnie była to córka Margaret/Barry'ego, narodzona jako skutek gwałtu. Na ciele Barry'ego, gdy był już starcem/staruszką, zauważono ślady przebytej dawno temu ciąży.

Prawdopodobnie w wieku nastoletnim Margaret kształci się, by zostać guwernantką, ale w wyniku nieznanych bliżej okoliczności i - prawdopodobnie - przy pomocy jednego ze swoich nauczycieli (oraz własnej matki, Mary-Ann), trafia w męskim przebraniu na uczelnię medyczną, stając się Jamesem Mirandą Barrym, o którym będę opowiadać dalej. Czy Margaret była mężczyzną, urodzonym w ciele kobiety, czy tylko musiała żyć w przebraniu, by praktykować medycynę, nie jest wiadomo.

Uniwersytet w Edynburgu. (źródło: Wikimedia Commons)

W 1809 roku Margaret/Barry wyjeżdża z matką do Edynburga, by zameldować się na tamtejszym uniwersytecie, przedstawiając swoją matkę jako swoją ciotkę, a siebie samego jako ukochanego siostrzeńca zmarłego już wuja malarza o tym samym, co on, imieniu - Jamesa Barry'ego.

Jako student uniwersytetu, Barry, mając delikatną urodę, brak zarostu i cienki głosik, był podejrzewany nie o bycie kobietą, ale o bycie młodszym, niż podaje - chłopcem przed osiągnięciem wieku dojrzewania. Z tego powodu, uczelnia chciała początkowo odrzucić jego prośbę o przyjęcie do szkoły, ale na szczęście Barry miał wpływowego protektora, Lorda Buchan, który przekonał senat uczelni, by go przyjęto.

Barry/Margaret około 1820 roku.

W 1813 roku Barry kończy studia jako lekarz i zostaje lekarzem wojskowym.

Kariera Barry'ego szybko nabiera tempa. W 1816 roku ląduje z wojskiem w Cape Town i - znów dzięki protekcji Lorda Buchan - poznaje tam gubernatora Charlesa Somerseta, którego córkę leczy w sposób spektakularny i skuteczny, stając się potem przyjacielem rodziny i jego osobistym lekarzem. Pomaga to Barry'emu piąć się po szczeblach wojskowych. Szybko zaczyna nadzorować jednostkę wojskową, wprowadzając istotne zmiany w systemie dostarczania wody, higienie, czy poprawiając warunki życia niewolników, więźniów oraz odizolowanych od świata trędowatych (cóż, takie to były czasy...).

Gubernator Charles Somerset

Barry przeprowadził też jedno z pierwszych cięć cesarskich, które zakończyły się sukcesem (tzn. przeżyła i matka, i dziecko). Dziecko to zostało ochrzczone na cześć lekarza jako James Barry Munnik i zostało później premierem Południowej Afryki.

James Barry Munnik

Dzięki przyjaźni z gubernatorem, Barry mógł wygłaszać niepopularne opinie i wdrażać nowe rozwiązania, mimo krytyki płynącej z otoczenia, bo chroniła go protekcja wysoko postawionego przyjaciela.

W swojej wojskowej karierze Barry podróżuje na Mauritius, Jamajkę i wyspę Świętej Heleny. W międzyczasie umiera Somerset (w 1831 roku), a w 1840 roku Barry ląduje na wyspach Windwarda w pobliżu Indii, gdzie ma już ugruntowaną pozycję starszego lekarza wojskowego. Pięć lat później, chory na żółtą febrę, Barry bierze urlop zdrowotny i na krótko wraca do Anglii.

W 1846 roku Barry zaczyna leczyć na Malcie, gdzie zostaje przez chwilę bardzo nielubianą personą, ponieważ w lokalnym kościele siada na miejscu dla kleru, co jest tam poważnym naruszeniem zasad.  W 1850 roku na Malcie wybucha epidemia cholery, po której wojsko przerzuca doktora Barry'ego na Korfu. Wkrótce potem spędza on urlop na Krymie (miał umiłowanie do wysp, prawda?), na którym chce wtedy pozostać, ale wojsko odmawia mu tam stanowiska, wysyłając go ostatecznie do Kanady, gdzie zostaje generalnym nadzorcą szpitali.

Wszędzie, gdzie przebywał Barry, miał kilka tematów, które - wedle relacji - zawsze były na jego celowniku: poprawa bytu więźniów czy niewolników, oraz innych ludzi, żyjących w tragicznych warunkach (jak mieszkańcy leprozoriów i innych tego typu placówek), czym się narażał lokalnym władzom, wielokrotnie będąc oskarżanym o ekstremalne poglądy; był przenoszony z miejsca na miejsce, bywał też aresztowany i uważany za dziwaka, bowiem jego poglądy na dietę i higienę wykraczały poza standardy epoki.

Barry ze służącym w 1862 roku.

Barry był wegetarianinem i abstynentem, co budziło wtedy zdziwienie i politowanie. Uwielbiał też zwierzęta i miał ukochanego pudla o imieniu Psyche. Z ludźmi nie utrzymywał podobno bliższych kontaktów. Być może bał się, że może zostać zdemaskowany.

W 1859 roku Barry zostaje wysłany na przymusową emeryturę. Jest już wiekowym, schorowanym człowiekiem i dostaje posadę inspektora szpitali, na której ma spędzić resztę życia. Umiera na dyzenterię w 1865 roku.

Biologiczną płeć Barry'ego ujawniła po jego śmierci jego sprzątaczka, której odmówiono spłaty zaległych należności. Widać podglądała ona doktora, gdy u niego pracowała, bo doniosła o śladach przebytej dawno ciąży i innych anatomicznych szczegółach.

Młody Barry w wojskowym mundurze.

Za życia Barry bardzo skrupulatnie pilnował, by jego biologiczna płeć nie wyszła na jaw. Brytyjska armia nie wymagała od lekarzy badań lekarskich, więc mógł do niej wstąpić bez obaw. Była jednak osoba, która prawdopodobnie wiedziała o żeńskim ciele lekarza - był to nie kto inny, jak drogi gubernator Somerset. Istniały spekulacje, że te dwie osoby łączyło coś więcej, niż przyjaźń. Ich bliskość nie umknęła uwadze opinii publicznej. Musieli zachowywać się nieco zażylej, niż wypadało, bo padło na nich (w 1824 roku) oskarżenie o homoseksualizm (wówczas bardzo poważny zarzut). Somerset nigdy jednak nie zdradził tożsamości Barry'ego/Margaret.

Oczywiście wygląd i głos doktora były zauważane. Jego zniewieścienie było powodem do żartów, ale jego sposób bycia - jednoznacznie opisywany jako grubiański, nietaktowny i kłótliwy (zwłaszcza w tematach higieny i bytu ludzi, którymi się opiekował), traktowany był jako jednoznacznie męski (być może była to dla Barry'ego forma pokazania swojej "męskości", by nie budzić podejrzeń). Wiemy też, że się pojedynkował na pistolety (i wygrał!). Dla pacjentów jednak podobno był ujmującym i uprzejmym człowiekiem.

Podczas wojny krymskiej wdał się w sprzeczkę ze słynną pielęgniarką - Florence Nightingale, która po jego śmierci tak go wspominała (tłumaczenie moje):
"Nigdy w życiu nie spotkałam się za tak niehonorową, grubiańską przyganą - ja, która miała więcej w tym doświadczenia, niż jakakolwiek inna kobieta - niż ta, którą dostałam od Barry'ego, siedzącego na koniu, kiedy przechodziłam szpitalny skwer w moim czepku, który jako jedyny chronił mnie przed ostrym słońcem. Barry kazał mi, w trakcie łajania, stać pośród tłumu żołnierzy, sług, policjantów, etc., spośród których każdy z nich zachowywał się jak dżentelmen, podczas gdy Barry był brutalem. Gdy zmarł, powiedziano mi, że był kobietą. Ja mogę powiedzieć, że był najsurowszą osobą, jaką spotkałam."
Florence Nightingale

Barry nigdy nie pozwalał nikomu wchodzić do pokoju, gdy się przebierał i nakazał, by w razie jego śmierci nie badać jego ciała, ale pochować go w tym ubraniu, w którym umarł, owiniętego w prześcieradło. I został pochowany tak jak chyba chciał - pod swoim męskim nazwiskiem, z tytułem wojskowym na nagrobku.

Nie mamy żadnych relacji z pierwszej ręki. Barry nie zostawił pamiętników, nie wiemy nic o jego życiu osobistym, bo całe życie pilnował, by jego tożsamość pozostawała w ukryciu. Wielka szkoda, bo jego opowieść mogłaby być absolutnie fascynująca. I warto o nim/niej pamiętać.

października 23, 2019

Postacie: Kostka Cukru na dworze sułtana, czyli o kobiecie z vulvą jałówki.

Postacie: Kostka Cukru na dworze sułtana, czyli o kobiecie z vulvą jałówki.
Był taki władca z dynastii Ottomanów, który przeszedł do historii jako Ibrahim Szalony. Ale nie chciałabym o nim pisać za wiele (chociaż można by w sumie całkiem sporo, ponieważ był zdrowo walnięty, a to zawsze jest ciekawe), bo post ma być o pewnej kobiecie. Aczkolwiek muszę też - żeby historia miała minimum sensu - wspomnieć o upodobaniach Ibrahima.

Ibrahim był znany m.in. z tego, że był nieprawdopodobnym erotomanem. Władca Mołdawii tak potem zrelacjonował swoje spotkanie z Ibrahimem: "W ogrodach pałacowych często gromadził nagie dziewice, biegał wśród nich, rżąc i wierzgając jak ogier w stadzie klaczy, i gwałcił wybranki." 

Urocza postać.

Ibrahim Szalony (źródło: Wikimedia Commons)

Któregoś dnia Ibrahim zobaczył srom jałówki i się - cóż - zakochał. Najwyraźniej jednak spółkowanie z jałówką niekoniecznie wchodziło w grę (chociaż nic mi o tym nie wiadomo ;)), więc kazał ODLAĆ W ZŁOCIE intymne części biednej krówki i wysłał posłów, by w imperium poszukiwali kobiety o takich samych genitaliach. Historia jak z CHOLERNEGO KOPCIUSZKA.

Najlepsze jest jednak to, że kobietę taką znaleźli na terenie Armenii. Nazywała się Sechir Para, co można przetłumaczyć jako "Kostka Cukru". Ważyła 150 kg i dołączyła do haremu władcy, który nieprzytomnie się w niej zakochał. 

Młoda jałówka, zdjęcie poglądowe. :P 

Kostka Cukru nie była chyba głupia, ale też nie miała żadnych skrupułów. Widziała, że ma na Ibrahima wpływ dzięki swoim niezwykłym, ekhm, zaletom i szybko zaczęła knuć, by nikt nie mógł jej wdzięków przyćmić. Któregoś dnia powiedziała królowi, że inne kobiety z haremu nie dochowują mu wierności, co tego niezrównoważonego furiata oczywiście rozwścieczyło do tego stopnia, że jak z ich rzekomej niewierności zażartował jego syn, to oberwał od tatusia nożem po twarzy. 

Jako że Ibrahim nie wiedział, która nałożnica jest "skalana" (a zlecił swojemu eunuchowi, który pilnował haremu, torturować kobiety, by wydobyć informację), to kazał wszystkie władować do worków i utopić w Bosforze. A było to podobno 280 kobiet... I podobno tylko jedna przeżyła i potem opowiadała o tym mordzie.

Ibrahim Szalony (źródło: Wikimedia Commons)

Szalone wpływy Sechir na Ibrahima martwiły jego matkę, bardzo wyrafinowaną graczkę na dworze Ottomanów, niejaką Kosem. I tutaj na temat dalszych losów Kostki Cukru są dwie sprzeczne historie.

Kosem z jednym ze swoich synów przy piersi. (źródło: Wikimedia Commons)

PIERWSZA (i chyba bardziej prawdopodobna) mówi o tym, że Kosem, zazdrosna o wpływy nałożnicy, zaprosiła ją na kolację i zamordowała (kazała ją udusić), mówiąc synowi, że ta zmarła na "niespodziewaną, nagłą chorobę". 

DRUGA teoria jest bardziej złożona i nie znam dokładnie źródeł, z których się wywodzi, ale podał ją historyk Charles Kimball. Otóż Sechir miała zostać wywieziona i wypędzona. Wyszła za mąż, a kiedy zmarł jej mąż, została ekskluzywną prostytutką w Konstantynopolu. Potem została właścicielką burdelu, do którego skupowała młode kobiety, uczyła je tańczyć i śpiewać i wynajmowała je "do towarzystwa". Któregoś dnia jednak jeden z jej licznych wrogów miał zatruć jej kawę "włosami i kruszonym szkłem", po czym zmarła powolną, bolesną śmiercią. 

----

Źródła, z których korzystałam przy pisaniu:
"Ludzie", Tom Philips, Wydawnictwo Albatros 2019

czerwca 15, 2019

Historia medycyny: nuklearny rozrusznik serca.

Historia medycyny: nuklearny rozrusznik serca.
Kiedy wynaleziono wszczepialny rozrusznik serca, zmieniło się na lepsze życie milionów chorych ludzi. Był jednak jeden problem - urządzenia te (mówimy o latach 60. i 70. XX wieku, czyli bardzo niedawno!) były wyposażone w baterię rtęciową, która zwykle nie działała dłużej, niż półtora roku. Na dodatek nie było sposobu, by przewidzieć, kiedy bateria przestanie działać i pacjenci czuli to dopiero po nawrotach objawów choroby. Była to sytuacja niebezpieczna i niekomfortowa.

Rozruszniki serca z lat 60. - wewnętrzne i zewnętrzne. Źródło: National Library of Medicine

Szukano różnych metod, żeby wykryć osłabienie działania baterii - "W jednym z londyńskich szpitali lekarze umieszczali obok pacjenta radio nastawione na odbiór fal średnich: regularne tykanie z głośnika dowodziło, że rozrusznik nadal funkcjonuje." ("Sprawy sercowe", Thomas Morris)

Poszukiwania lepszego źródła energii doprowadziły do przedziwnej innowacji - rozrusznika zasilanego energią jądrową. W całą sprawę zaangażowana była Komisja Energii Atomowej Stanów Zjednoczonych, która chciała popularyzować wykorzystanie atomu w cywilnym świecie;  wybudowano więc rozrusznik z plutonem-238 zatopionym w tytanowej kapsułce:
"Pluton w miarę rozpadu wyrzucał cząsteczki alfa, które w zderzeniu ze ścianami kapsułki wytwarzały ciepło, przetwarzane na elektryczność przez element zwany termoparą (tej samej technologii użyto później do zasilania sond kosmicznych Voyager)." ("Sprawy sercowe", Thomas Morris)
Pierwszy rozrusznik zasilany plutonem wszczepiono w 1969 roku psu o imieniu Brunhilda (ku czci Wangerowskiej heroiny, która zginęła w płomieniach magicznego ognia - bardzo adekwatnie ;)).

Oto Brunhilda z atomowym rozrusznikiem. Źródło: Wikimedia Commons
Brunhilda dobrze się czuła z rozrusznikiem, więc rok później, we Francji, nuklearny rozrusznik dostał pierwszy człowiek.

Jako pierwsza w Wielkiej Brytanii z kolei atomowe wspomaganie serca otrzymała Constance Ladell, matka czworga dzieci, o której rozpisywał się wówczas "Evening Standard". Nagłówek artykułu, mówiący o matce z atomowym sercem, zainspirował członków zespołu Pink Floyd i stąd pochodzi tytuł ich longplaya - "Atom Heart Mother". :)


Do 1975 roku wszczepiono około 1400 nuklearnych rozruszników i w żadnym bateria nie zawiodła. Aparaty wytrzymywały dziesiątki lat. Jeden z nich, wszczepiony dwudziestolatce w 1973 roku wciąż działał 34 lata później. Większość urządzeń przeżyło swoich "nosicieli". W 2007 roku 9 urządzeń z plutonem wciąż było używanych przez pacjentów.

Urządzenia były tak skonstruowane, by wytrzymać postrzał i kremację, bo słusznie bano się wydostania się plutonu z baterii. Gdyby ten dostał się do krwiobiegu, zabiłby pacjenta. Kapsułka z substancją radioaktywną miała więc potrójne tytanowe ścianki zdolne przetrwać katastrofę samolotową, a same rozruszniki były ściśle monitorowane.

Pod wieloma względami atomowe rozruszniki okazały się bezpieczniejsze, niż "zwykłe". Gdy przypadkiem jeden z nich trafił w 1998 roku do ognia, przetrwał bez uszczerbku, podczas gdy wybuch baterii rtęciowej z rozrusznika spowodował kiedyś poważną eksplozję w krematorium w Solihull. W 2002 roku badania wykazały, że nawet w połowie brytyjskich krematoriów zdarzały się niebezpieczne incydenty związane z rozrusznikami w spopielanych ciałach (teraz już prawo nakazuje usuwanie urządzeń przed kremacją).

Z plutonowego rozrusznika zrezygnowano jednak, bo był bardzo drogi. Kiedy wynaleziono baterię litowo-jonową w 1972 roku, szybko można było przestać pakować atom w ludzkie serca.



Źródła:
"Sprawy sercowe", Thomas Morris, 2019
UK Reuters 2007
National Library of Medicine



marca 24, 2019

Postacie: Elżbieta Habsburg

Postacie: Elżbieta Habsburg
O ciekawej księżniczce ostatnio czytałam. Matko kochana, strasznie przerąbane miały te wszystkie wysoko urodzone panny.

Elżbieta urodziła się 1554 roku w Wiedniu, jako szóste dziecko (z szesnastu) cesarza Maksymiliana II i jego żony Marii Hiszpańskiej. Wychowywała się na terenie wielkiej posiadłości (pałac Hofburg), odizolowana od reszty świata. Była podobno bardzo inteligentnym dzieckiem, które miało o wiele większy talent do nauki, niż jej bracia. Chwalono ją za dobre serce, delikatność, urodę, intelekt i gorliwy katolicyzm.

Elżbieta Habsburg

Bardzo wcześnie zaaranżowano jej małżeństwo. Kiedy miała osiem lat, do Wiednia przyjechała francuska delegacja. Zawarto sojusze, wymieniono podarki. Choć nic nie wiadomo o formalnych kontraktach, to gdy księżniczka skończyła 16 lat, małżeństwo z francuskim królem - Karolem Walezujszem - stało się faktem. Sojusz francusko-austriacki został zawarty. Nie kłopotano się jednak, by księżniczkę przed ślubem nauczyć języka swojego męża...

Karol Walezjusz

Karol był o 4 lata starszy od Elżbiety i - jak to często wówczas bywało - nie przybył na swoje zaślubiny. Małżeństwo zawarte zostało przez pośrednika, a księżniczka miała dołączyć do męża nieco później na wesele.

Podróż do Francji trochę jednak trwała, bowiem w tamtym czasie ponoć lało okrutnie, więc Elżbieta przeczekiwała zła pogodę z braćmi swojego małżonka w miejscowości Sedan.
Sam Karol Walezjusz, zanim oficjalnie spotkał swoją małżonkę, wmieszał się w tłum w przebraniu, by spokojnie przyjrzeć się jej po raz pierwszy bez świadków. Podobno był zachwycony.

Elżbieta Habsburg w królewskich szatach.

Ślub właściwy obchodzono w Paryżu z olbrzymią pompą, z rozmachem, który mógł razić, bo finanse Francji były w owym czasie w kiepskim stanie. Suknia księżniczki była ozdabiana srebrem i perłami, a jej tiara była wysadzana drogimi kamieniami.

Młodziutka Elżbieta była zachwycona małżonkiem do tego stopnia, że - wbrew etykiecie - nie wahała się go pocałować publicznie. Nie było jednak tajemnicą, że Karol ma od lat kochankę - Marię Touchet - z którą ma syna, Karola de Valois. Po krótkim pobycie z młodą małżonką, Karol wrócił do kochanki, choć podobno jego relacja z Elżbietą zawsze pozostawała serdeczna i ciepła. Małżeństwa zawierane dla sojuszy rządziły się często innymi prawami.

Maria Touchet

Karol niepokoił się, że jego nastoletnia małżonka może być zszokowana obyczajami i skandalami francuskiego dworu. By Elżbieta mogła spokojnie dwa razy dziennie uczestniczyć w mszach świętych (jak miała w zwyczaju) i pielęgnować swoją pobożność, Karol, wraz ze swoją matką, Katarzyną Medycejską, starali się nieco odseparować księżniczkę od życia dworu.

Elżbieta mówiła płynnie w czterech językach, ale nauka francuskiego, języka własnego męża, przychodziła jej z trudem. Nie udało się też biedaczki uchronić przed widokiem rozwiązłości na francuskim dworze, która ponoć głęboko ją zszokowała. Dziewczyna postanowiła więc jak najwięcej wyszywać, czytać i działać charytatywnie, by zająć sobie czas z dala od skandalicznych afer. Nadal chodziła na msze dwa razy dziennie i oburzała się na fakt, że nikt nie okazywał należnego szacunku jej religii. Posunęła się nawet do tego, że odmówiła zwyczajowego pocałowania w rękę przez odwiedzającego dwór protestanckiego admirała Gasparda, który był przywódcą Hugenotów.

Mimo swojej niechęci do protestantów, wieści o Nocy Św. Bartłomieja głęboko nią wstrząsnęły (w 1572 roku na ulicach Paryża zamordowano tysiące protestantów francuskich). Zapytała małżonka, czy wiedział o masakrze, a gdy ten odrzekł, że nie tylko wiedział, ale wręcz zainicjował cały koszmar, poszła się modlić, po czym wybłagała męża, by ocalił chociaż przed egzekucją pojmanych obcokrajowców (głównie Niemców). Elżbieta była wtedy w siódmym miesiącu ciąży.

Dwa miesiące później, w Luwrze, Elżbieta urodziła swoje pierwsze i jedyne dziecko, Marię Elżbietę de Valois. W tym samym czasie zdrowie Karola zaczęło się bardzo pogarszać i - po dwuletniej chorobie, w której żona bardzo cierpliwie mu towarzyszyła - zmarł w maju 1574 roku.

Elżbieta we wdowich szatach.

Po czterdziestu dniach żałoby Elżbieta, zwana teraz la Reine Blanche, Białą Królową, postanawia, za namową ojca, wrócić do Wiednia.
Co prawda dostała propozycję, by poślubić brata swojego męża, Henryka Walezego, króla Polski, ale odmówiła.

W sierpniu 1575 roku Elżbieta odwiedza swoją prawie trzyletnią córkę w pałacu Amboise, gdzie ta przebywa ze swoją babcią. Potem Elżbieta wyjeżdża do Wiednia i nigdy już więcej nie zobaczy swojej córki, bo ta umrze (przed szóstymi urodzinami) na nieznaną infekcję.

Maria Elżbieta de Valois, córka Elżbiety i Karola
W Wiedniu Elżbieta wraca do rezydencji, w której się wychowywała. Wkrótce po przyjeździe jednak umiera jej ojciec, a dwa lata później - córka. Elżbieta odrzuca też kolejną propozycję małżeństwa, tym razem od króla Hiszpanii.

Resztę życia poświęca fundowaniu klasztorów, pracy charytatywnej, finansowaniu remontów kościołów (na przykład na Hradczanach w Pradze) i tym podobnej działalności. Umiera na chorobę płuc w 1592 roku. Obecnie jej ciało spoczywa katedrze wiedeńskiej.


grudnia 26, 2018

Postacie: Bianca Maria Sforza

Postacie: Bianca Maria Sforza
Dzisiaj post o tym, że nie warto marzyć o byciu księżniczką. ;)

Bianca Maria Sforza

Bianca urodziła się w Mediolanie w 1472 roku, jako najstarsza (z prawowitych ;)) córka księcia Mediolanu i jego drugiej żony - Bony Sabaudzkiej.

Kiedy Bianca była jeszcze niemal niemowlęciem, nie miała jeszcze ukończonych dwóch lat, została wydana za mąż za swego nastoletniego kuzyna, Filiberta Myśliwego. Kiedy Bianca miała 10 lat, jej małżonek zmarł i została wdową, oczekującą kolejnego zaaranżowanego małżeństwa. Przewieziono ją z powrotem do Mediolanu, by mieszkała ze swoim stryjem, Ludwikiem Sforzą. On też sprawował nad nią pieczę i zapewnił jej bardzo hojny posag.

Filibert Myśliwy

Od Bianki nie oczekiwano, że będzie coś umiała poza dzierganiem i wyglądaniem dobrze, więc nie edukowano jej szczególnie. Mówiono tylko, że lubi wyszywać i to była jedyna jej cecha, o której wiemy. Oprócz tego, że nie była urodziwa, jak na ówczesne standardy. Nie przeszkadzało to jednak w niczym, bo była doskonałą partią, posiadając nie tylko pożądane tytuły, ale też 400 tysięcy dukatów i drugie tyle w cennych klejnotach. Do jej ręki ustawiała się kolejka, a stryj mógł zaaranżować małżeństwo wedle własnych politycznych marzeń.

Bianca Maria Sforza

W 1487 roku, kiedy Bianca miała 15 lat, stryj naraił jej męża - Jana Korwina, nieślubnego syna króla Węgier. Chłopiec był mniej więcej w jej wieku i to małżeństwo miało zapewnić mu dziedziczenie Węgier i zrobić z niego księcia Austrii. Małżeństwo jednakowoż zostało zawarte per procura (przez pośredników) i księżniczka nigdy do swojego męża nie dołączyła, albowiem żona teścia - Beatrycze Aragońska - silnie się mariażowi sprzeciwiła, nie chcąc, by pasierb brał udział w sukcesji. Związek został więc uznany za niebyły.

Jan Korwin

Stryj Bianki musiał zatem szukać dla niej trzeciego małżonka. Minęło sporo lat, zanim udało się zaaranżować dziewczynie trzeciego (no, w zasadzie to drugiego) ślubnego. W 1493 roku ustrzelono grubą rybę i Bianca wyszła za samego króla Niemiec - Maksymiliana Habsburga, wdowca po Marii Burgundzkiej, która zmarła po upadku z konia. Podobno król opłakiwał ją całe życie.

Król Maksymilian Habsburg

Było to małżeństwo czysto polityczne, Maksymilian nie interesował się szczególnie małżonką, nie było go nawet na własnym ślubie, bo był zajęty wojną z Turcją. Biskup włoskiego Bressanone udzielił ślubu i koronował Biankę koroną, którą przysłał dla niej nowo poślubiony mąż. Mąż dzięki posagowi załatał sporą dziurę w swoim budżecie (miał ciągle długi) i utrzymał swoje wpływy w Mediolanie.

Aby jednak małżeństwo było ważne, król musiał się do swojej oblubienicy pofatygować, więc na wiosnę (w niedzielę palmową) kolejnego roku śluby skonsumowano i Bianca zaszła w ciążę. Niestety poroniła trzy miesiące później, w drodze do Flandrii, po czym nie mogła już mieć więcej dzieci (choć zachodziła w ciążę wielokrotnie, nigdy nie urodziła żywego dziecka; możliwe, że z powodu kiły, którą prawdopodobnie zaraził ją małżonek).
Rozczarowanie swoją niezbyt chcianą żoną nie mogło być większe. Maksymilian skarżył się, że choć nie jest dużo brzydsza od jego pierwszej żony, to jest jednak o wiele głupsza (no cóż, nie uzyskała prawie żadnego wykształcenia, bo zawsze miała być tylko żoną).

Bianca lubiła dzieci swojego męża z pierwszego małżeństwa - Filipa i Joannę, ale krytykowano ją gorąco za to, że siadała z nimi na podłodze, by się z nimi bawić.
Według kronikarzy - odbierało jej to godność. Najwyraźniej kolejne śluby z mężczyznami, których na oczy nie widziała, a które aranżował jej stryj, były godne jak cholera.

Bianca Maria Sforza

Po 1500 roku król traci całkowicie zainteresowanie swoją żoną, która być może odetchnęła z tego powodu z ulgą (a może ją to załamało, ale nic o jej uczuciach nie wiemy, bo jej uczuciom nikt nie poświęcał za wiele uwagi). Żyje w tym czasie w różnych zamkach w Tyrolu, czasem jest też zostawiana jako zabezpieczenie, kiedy jej mąż nie może zapłacić za swój pobyt podczas licznych podróży.

W 1508 roku, przez małżeństwo, Bianca zostaje koronowana na cesarzową. Dwa lata później, w Austrii, umiera mając 38 lat (nie znalazłam informacji o powodzie zgonu, ale w XVI wieku mogła to być zarówno kiła, jak i zapalenie płuc), a jej mąż nie pojawia się nawet na pogrzebie. Nie funduje jej także nagrobka. Zmarła żona w ogóle go nie obchodzi. Prawie 200 lat później otrzymuje dopiero od miasta rzeźbę w miejscu swojego pochówku.



listopada 28, 2018

Postacie: Bertha Pappenheim, żydowska sufrażystka

Postacie: Bertha Pappenheim, żydowska sufrażystka
Bertha Pappenheim urodziła się w Wiedniu w 1859 roku jako trzecie dziecko Siegmunda i Rechy, ortodoksyjnych Żydów; jej dwie starsze siostry zmarły w dzieciństwie. 

Bertha była świadoma, że rodzice woleli mieć syna, choć zapewnili jej bardzo stosowne, porządne wykształcenie, wysyłając ją do szkoły katolickiej, którą ukończyła, gdy miała szesnaście lat i urodził się jej brat, upragniony męski potomek. Bertha miała wówczas zostać już w domu, wyszywać, zajmować się braciszkiem, o którego była bardzo zazdrosna, i uczyć się przygotowywać koszerne jedzenie.

Bertha Pappenheim, źródło: Wikimedia Commons


W 1880 roku zaczyna mieć przywidzenia, okresowe problemy z mową i rozsypuje się emocjonalnie, więc trafia do psychiatry, Josefa Breuera, współpracownika Freuda. Diagnozują u niej - bardzo modną wówczas - histerię, rzekomą chorobę kobiet, pod którą podciągano wszelkie przejawy kobiecej "niesubordynacji" i wszelkie problemy umysłowe kobiet i dziewcząt. W tym samym roku ciężko choruje na gruźlicę Siegmund i zaczyna wymagać stałej opieki, która spada na Berthę i Rechę, co staje się najpewniej dodatkową przyczyną problemów Berthy. W zapiskach jej psychiatry czytamy: 

„Anna O. [pseudonim, pod którym występowała w aktach Bertha] posiadała niebagatelną inteligencję, zdolna była do zdumiewająco skomplikowanych umysłowych kombinacji i przenikliwej intuicji; posiadała intelekt, który poradziłby sobie z solidną umysłową strawą i takiej też potrzebował, jednak po opuszczeniu szkoły już jej nie otrzymywał”

Ojciec umiera po roku, na gruźlicę, co zaostrza zły stan psychiczny Berthy, która trafia wówczas - wbrew swojej woli - do sanatorium na terapię do Freuda. Po roku Bertha wychodzi ze szpitala, Freud ogłasza sukces swojej terapii i rozpisuje się na jej temat bardzo szeroko, zbierając laury, choć kobieta jeszcze przez kilka lat nie wraca do pełnego zdrowia, miewa zaburzenia widzenia i nawroty choroby z chwilowymi halucynacjami. Obecnie uważa się, że mogła mieć gruźlicze zapalenie mózgu lub ataki schizofrenii, aczkolwiek w XIX wieku nie było możliwe, by ją porządnie zdiagnozować. Na szczęście jednak z czasem Bertha sama zdrowieje i rzuca się w wir działań politycznych.

Bertha Pappenheim w 1882 roku, źródło: Wikimedia Commons

W 1888 roku rodzina przenosi się do Frankfurtu, gdzie Bertha, będąca już dorosłą kobietą, zaczyna angażować się w działalność społeczną i feministyczną. Domaga się równych praw dla dziewcząt, zwłaszcza prawa do edukacji. Pisma na ten temat publikuje początkowo pod męskim pseudonimem (P. Berthold). Bardzo dużo mówi też o sytuacji kobiet żydowskich, spętanych nakazami religii, o sytuacji sierot (pracuje także w sierocińcu), aż w końcu zakłada Związek Kobiet Żydowskich (a także przedszkola i zakłady wychowawcze). Dużo czasu poświęca na pomaganie uchodźcom i żebrakom. 

Żydowski Związek Kobiet staje się jedną z największych organizacji kobiecych w Niemczech w latach 20. XX wieku. Zrzeszone w nim kobiety domagały się praw wyborczych i równouprawnienia. Prowadziły też działalność misyjną, krążąc po dworcach i dzielnicach biedoty w szatach z Gwiazdą Dawida, pomagając bezdomnym i biednym. 

W 1919 roku Bertha daje radę wycisnąć z naczelnego rabina oświadczenie, że prawa wyborcze kobiet nie stoją w sprzeczności z judaizmem, co otworzyło drogę do dalszych działań na rzecz praw człowieka.

Bertha Pappenheim na niemieckim znaczku z 1954 roku, źródło: Wikimedia Commons


Co bardzo ciekawe, w wielu kręgach ta niezwykła kobieta jest znana niemal wyłącznie jako pacjentka Breuera, opisana pod pseudonimem Anna O., ponieważ Freud twierdził, że na podstawie jej przypadku budował swoją teorię psychoanalizy i poświęcił jej bardzo dużo miejsca w swoich publikacjach. Na polskiej stronie Berthy w Wikipedii większość tekstu jest poświęcona jej chorobie; ba, sama strona nie jest zatytułowana "Bertha Pappenheim", ale "Anna O.". 

Strona angielska traktuje już Berthę jak normalnego człowieka z własnym nazwiskiem i olbrzymią większość tekstu poświęca działalności społecznej i literackiej, która wszak była jej dziedzictwem i tym, co po sobie pozostawiła. Krótki epizod w lecznicy Freuda przy tym wszystkim jest bardzo nieznaczącym elementem, ciekawostką, która bardziej obnaża nieudolność ówczesnej psychiatrii, niż cokolwiek innego, więc nie zasługuje na bycie jedynym "osiągnięciem", z którego postać Berthy ma być znana.

W 1905 roku umiera Recha, matka Berthy, i Bertha resztę życia może mieszkać sama, co często bardzo sobie ceni. 
W 1923 roku występuje na pierwszym kongresie kobiet żydowskich w Wiedniu, gdzie wygłasza płomienną mowę na temat ochrony kobiet przed handlarzami żywym towarem i prostytucją. Przemowa dotyczyła zwłaszcza kobiet z Europy Wschodniej, przemycanych na Bliski Wschód.

Bertha Pappenheim umiera na raka w 1936 roku. W ostatnich dniach swojego życia zostaje jeszcze wezwana na policję w Offenbach, ponieważ jej pokojówka, dziewczyna lekko opóźniona umysłowo, papla, że Bertha mówiła niemiłe rzeczy o Hitlerze. Pappenheim nie stawia się na przesłuchanie, bo czuje się już bardzo źle. Po kilku dniach umiera, a dzieło jej życia zostaje rozdeptane przez nadciągającą falę nazizmu. Jej żydowskie sierocińce, domy dla samotnych matek i szkoły są likwidowane, całej reszty możecie się domyślić. Straszny los spotyka też najbliższą przyjaciółkę Berthy, Hannah Karminski, która zostaje zamordowana w Auschwitz.

Fajnie byłoby pamiętać o Bercie, która była nadzwyczajną postacią, a nie tylko psychicznie chorą Żydówką od Freuda, więc piszę Wam o niej, bo ostatnio przeczytałam w którejś książce spory rozdział o Związku Kobiet Żydowskich i nie mogłam tego zachować dla siebie. :) 






sierpnia 31, 2018

Angielskie poty.

Angielskie poty.
Czytając ostatnio "Kolumbów polskiej medycyny" Korsaka, których wygrzebałam w antykwariacie, natrafiłam na opis nawracającej epidemii tajemniczej choroby, która była wysoce śmiertelna, miała objawy nie przypominające zupełnie niczego i przewaliła się przez Europę pięć razy w XV i XVI wieku, by potem zniknąć bezpowrotnie.

Kiedy zaczęłam się zagłębiać w temat, odkryłam że to jest nadzwyczajnie ciekawa sprawa, bo po dziś dzień ze stuprocentową pewnością nie zidentyfikowano choroby, która położyła do grobu całkiem spory kawałek Europy. Choć jest kilka całkiem solidnych podejrzeń.

W Polsce mówiono na tę chorobę "angielskie poty"; na Wyspach, skąd podobno choroba przywędrowała (tam było zarzewie europejskiej epidemii, ale nie wiemy, skąd naprawdę się wzięła i gdzie był "pacjent zero"), nazywana była "sweating sickness", a w Europie "English sweate" lub "sudor anglicus".

HISTORIA EPIDEMII

Pierwsze wzmianki o chorobie pochodzą z 1482-85 roku, kiedy to - przywleczona prawdopodobnie przez armię Henryka VII, zabija wiele tysięcy mieszkańców Londynu. Epidemia wybucha w sierpniu i nagle znika w październiku.

Henryk VII, źródło: Wikimedia Commons


O pierwszej fali choroby Korsak pisał tak:
"22 sierpnia 1486 roku w czasie przemarszu zwycięskich wojsk Henryka VII [...] ludzie jakby pod wpływem czarów zaczęli umierać. Z wojska króla grzebano codziennie 50-60 osób. I to nie ciury chude i słabe; choroba wybierała osoby najtęższe, które mimo zupełnego zdrowia ginęły w przeciągu 2-3 godzin. Żołnierze dostawali zawrotów głowy, wysokiej gorączki, a przy tym pocili się tak silnie, że wprost pławili się w wilgoci. Prałat Ferber przeprawiając się przez kanał La Manche widział, jak jeden z pasażerów zapadł na tę chorobę. Leżał w kałuży potu, a cuchnące strugi rozlewały się po podłodze przy każdym przechyle żaglowca. Przerażona reszta pasażerów uciekała w najdalsze zakamarki statku, zatykając nosy i starając się prawie nie oddychać. I co się z nim stało? Jak każdy chory na "poty" zapadł w sen, z którego jeszcze nikt nie potrafił się obudzić. Kapitan pośpiesznie rozpoznał zgon i prawdopodobnie jeszcze żywego nieszczęśnika wyrzucono za burtę..."
Druga fala pojawiła się 20 lat później. W 1507 roku znów zaatakowała Anglię. A po kolejnych dziesięciu latach, w 1517 roku, trzeci wybuch epidemii wybił w Anglii południowej połowę populacji. Wtedy też po raz pierwszy zanotowano chorobę poza wyspami brytyjskimi - w Calais i w Antwerpii, ale wedle źródeł nawet tam, za kanałem La Manche, zabijała niemal wyłącznie Anglików. Co ciekawe, epidemia ominęła Szkocję i Irlandię. Podobno szczególnie ucierpiały Oxford i Cambridge, gdzie zaraza wybiła profesorów i studentów niemal co do nogi.

Mija kolejne 10 lat i epidemia wybucha na nowo, po raz czwarty. W 1528 roku choroba przestaje się skupiać na Anglikach i zaczyna zabijać wszystkich. Szturmuje Niemcy, Litwę, Polskę, Skandynawię i Rosję. Omija jednak kraje o ciepłym klimacie i w żadnym z miejsc nie pozostaje dłużej, niż dwa tygodnie.

Henryk VIII w panice opuszcza zamek w Londynie, zostawiając w nim swoją ukochaną Annę Boleyn (która zachoruje na poty, ale przetrwa chorobę, choć będzie długo potem dochodzić do zdrowia) i zaczyna ukrywać się przed chorobą w innych swoich posiadłościach. Tomasz Cromwell traci z powodu zarazy żonę i dwie córki, umierają też inni ważni członkowie królewskiego dworu.

Henryk VIII, źródło: Wikimedia Commons

Tę przedostatnią epidemię potów opisuje Jan Benedykt Solfa, polski pionier nauki o chorobach zakaźnych, przyjaciel Kopernika. Podróżuje on do Fromborka w czasie trwania zarazy i widzi ogrom śmierci. Spławiane rzeką ciała pomarłych, masowe groby i panikę. W Gdańsku nakazuje urządzić szpital dla zarażonych (szpital św. Ducha), obok którego wykopuje dół "długi na 40 łokci, a szeroki na 15 stóp", aby mieć gdzie chować zmarłych.

Gdańsk, szpital i kościół św. Ducha około 1687 roku, źródło: Wikimedia Commons

Ponieważ niektórzy wierzyli, że z choroby wyleczy dokładnie wypocenie cuchnących potów, to przykrywali zmarłych wieloma pierzynami, zaszywali ich w kołdrach i liczyli, że to pomoże. Robiono to także ludziom, którzy mieli objawy innych chorób (albo po prostu mocno się pocili), ale w czasie zarazy nikt nie myślał racjonalnie. Solfa opisuje, że "W dwóch miastach należących do Gdańska przeszło 200 osób udusiło się wskutek zbytniego okrycia".
Wydał też walkę szarlatanom, którzy sprzedawali ludziom różne cudowne specyfiki, mające rzekomo chronić przed chorobą. Ogłosił, że wszystkich sprzedawców umieści się w szpitalach, by usługiwali umierającym na poty, skoro sami mają lekarstwo. To podobno szybko załatwiło sprawę.

Choroba spustoszyła Europę. Są miejsca, gdzie umarło 2/3 ludności, ale choroba jak nagle się pojawiła, tak nagle zniknęła. Po swoim półrocznym przemarszu przez kontynent wygasła na kolejne 30 lat.

Przychodzi rok 1551 i ostatnia fala angielskich potów zaczyna się znowu w Anglii, ale tym razem nie w Londynie, a w Shrewsbury przy granicy z Walią. Umiera tam w ciągu kilku dni 900 osób. Choroba zabija także dwa książątka - braci Brandonów.

John Caius, nadworny lekarz Tudorów, opisuje ten ostatni zryw "potów". Zauważa, że częściej umierają mężczyźni i że choroba, tak jak poprzednimi razami, uderza wiosną lub latem i wygasa powoli jesienią. Jego podejrzenia co do przyczyn choroby są niezbyt pomocne dla współczesnych, bo poza dywagacjami, czy może to być choroba odzwierzęca, obwinia głównie upadek obyczajów i upatruje się w epidemii kary za grzechy. Trudno doszukać się tu konkretnych danych. No ale, nie zapominajmy, to był XVI wiek.



Choroba nazywana "angielskimi potami" już nigdy potem nie pojawiła się w źródłach historycznych, jakby zniknęła z powierzchni ziemi.

OBJAWY I PRZYCZYNY

Zawroty głowy, wysoka gorączka i cuchnące poty (Kopernik opisywał, że śmierdziały, jak "gotowany mocz"), które wylewały się z ciała litrami. Potem chory zapadał w śpiączkę, z której już się nie budził. Choroba zaczynała się nagle, a śmierć następowała zwykle przed upływem doby od pierwszych objawów.

Czasami też pojawiała się drobna wysypka, bóle stawów, obrzęki, gwałtowne dreszcze i krwawienie z nosa.

W pewnym momencie zaczęto uważać, że nie należy dopuścić, by chory zasnął (bo jak zasypiał, to już na zawsze). Próby zapobieżenia zaśnięciu często dobijały chorego. Niektórzy opisują, że pacjenta kłuto igłami, przypalano, zakrapiano oczy octem i torturowano na inne sposoby, by nie zmrużył oka. Aczkolwiek sama intuicyjna potrzeba utrzymania chorego w stanie jako takiej przytomności w niektórych przypadkach wydawała się nawet sensowna, to metody niekoniecznie były szczęśliwie dobierane.

Przebycie potów nie dawało trwałej odporności; są świadectwa, z których wynika, że ludzie chorowali więcej, niż jeden raz (jeśli przeżyli).
Zauważono także, że ofiary niekoniecznie zarażały się od innych chorych, więc choroba mogła mieć źródło na przykład odzwierzęce.

Oczywiście były także teorie nadprzyrodzone - w czasie czwartej fali sądzono, że to kara za herezje Lutra i rozwiązłość Henryka VIII. Obwiniano koniunkcje gwiazd i planet albo czystą złośliwość Francuzów, bo pierwsze uderzenie potów mogło zostać przywleczone przez francuskich najemników króla.

Jeśli chodzi o współczesne teorie, to pod koniec XX wieku silne podejrzenie padło na hantawirusy (grupa wirusów, które odpowiadają za gorączki krwotoczne), ponieważ powodowany przez nie zespół płucny faktycznie zabija bardzo szybko.
Teoria ta pojawiła się w 1993 roku, kiedy w Nowym Meksyku w USA grupa mężczyzn (angielskie poty też zabijały chętniej mężczyzn) Navajo trafiła do szpitala z zadziwiająco podobnymi objawami do znanej zarazy sprzed stuleci i umierała bardzo gwałtowną śmiercią szybko po wystąpieniu pierwszych objawów.

Naukowcy po intensywnych poszukiwaniach przyczyny zachorowań wśród rdzennej ludności, znaleźli winowajcę - rodzaj hantawirusa (szczep nazwany potem Sin Nombre Virus - wirus bez imienia), którego nosicielem były myszy (tamtego roku było ich o wiele więcej, niż zwykle), a Indianie Navajo, jak się okazało, znali tę chorobę i też w swoich opowieściach łączyli ją jakoś z myszami. Pojawiała się ona u nich raz na wiele lat i trwała w ich ludowej pamięci.

Sin Nombre Virus; źródło - Wikimedia Commons

Choroba spowodowana przez tego wirusa nie przenosi się między ludźmi, tak samo jak prawdopodobnie poty z XVI wieku.

GORĄCZKA PIKARDYJSKA

Jest jeszcze jeden trop - choroba zwana gorączką pikardyjską, która przetaczała się przez Francję między 1718 a 1918 rokiem.
Llywelyn Roberts w 1945 roku zauważył duże podobieństwa między angielskimi potami a gorączką, która atakowała Francuzów, zabijając szybko i gwałtownie (choć tam towarzyszyła chorobie zawsze wysypka, która przy potach angielskich jest wymieniana rzadko; nieco mniejsza była też śmiertelność, ale nie zapominajmy, że czasy już późniejsze, poziom medycyny wyższy, a poza tym mogła się wykształcić już w Europejczykach pewna odporność).

Przyczyny zarazy pikardyjskiej leżały w pchłach, żerujących na polnych myszach i w 2014 roku grupa uczonych uznała, że nie mają żadnych wątpliwości, że była to ta sama choroba, która tak ciężko doświadczyła Europę wieki temu.

----

Oczywiście nigdy nie będziemy mieli pewności, czym na pewno były epidemie potów w XVI wieku i dlaczego wygasły. Przyczyną wygaśnięcia mogło być ocieplenie klimatu (choroba nie atakowała na południu, jak pamiętamy), lepsze zachowywanie zasad higieny (mniej gryzoni w domu), zmiany środowiskowe (zwłaszcza, jeśli nosicielami faktycznie były myszy).

Możemy też przypuszczać (istnieją takie teorie), że ten rodzaj wirusa, który był przyczyną europejskich epidemii potów, nadal bytuje w naszym środowisku, ale już nie jest groźny, bo populacja się na niego uodporniła. Taki na przykład syfilis jest obecnie nadal chorobą groźną, ale nie tak koszmarną jak w XVI wieku, kiedy to miał przebieg o wiele bardziej gwałtowny i szybko okaleczający.

I to tyle na temat jednej z najbardziej tajemniczych chorób XVI wieku.

Jeśli doczytaliście do końca, to serdecznie dziękuję. :)

---

Źródła:
Andrzej Korsak, "Kolumbowie polskiej medycyny", Warszawa, 1977 r.
Józef Krzyk, "Angielskie Poty", Gazeta Wyborcza, 11 sierpnia 2014 r.
Wikipedia: Sin Nobre Virus, Sweating Sickness
cdc.gov
The Conversation, 6 luty 2015
Discover Magazine, 1 czerwca 1997
luminarium.org


sierpnia 05, 2018

Postacie. Bertha Benz.

Postacie. Bertha Benz.
Dzisiaj jest bardzo ciekawa rocznica. Dokładnie 130 lat temu pierwsza osoba na świecie pokonała ponadstukilometrowy (dokładnie 106 km) odcinek drogi przy pomocy automobilu i bez obecności mechanika. Tą osobą była Bertha Benz (z domu Ringer).

Bertha Benz, źródło: Wikimedia Commons

Żona wynalazcy Carla Benza pewnego poranka, nieco wkurzona, że mąż nie dostrzega do końca, jaki potencjał ma jego wynalazek i chyba zniechęca się tym, że był wówczas nieco wyśmiewany (a jego pojazd nie miał nawet porządnego baku paliwa), zabrała swoich dwóch nastoletnich synów - Richarda i Eugena - i, powiedziawszy mężowi, że wybiera się do matki (zgodnie z prawdą), wsiadła w jego maszynę i wyruszyła w podróż z Mannheim do Pforzheim. Był piąty sierpnia 1888 roku, a Bertha miała wtedy 39 lat.

Bertha Benz w automobilu, źródło: telegraph.co.uk

Do tej pory pojazdy mechanicze robiły sobie jedynie krótkie przejażdżki w asyście mechaników.

Bertha po drodze musiała zatrzymać się w aptece, by zaopatrzyć się w paliwo, zdobywać wodę do chłodzenia silnika i dokonywać napraw (m.in. przy pomocy szpilki od kapelusza). Zajechała także do kowala, by naprawić pęknięte ogniwo łańcucha i przy pomocy pasków skóry ulepszyła hamulce. Synowie Berthy musieli często pomagać pchać automobil pod górkę, które to doświadczenie doprowadziło do wprowadzenia dodatkowego biegu w późniejszych autach, żeby wjeżdżanie na wzniesienia stało się możliwe.

Podróż trwała od zmierzchu do świtu.
Po dotarciu na miejsce Bertha wysłała mężowi telegram, że bezpiecznie dotarła. Mało tego - wróciła kilka dni później do domu. :)

Jej podróż szybko wzbudziła wielkie zainteresowanie opinii publicznej, a wszystkie problemy, jakie napotkała po drodze, stały się przyczynkiem do ulepszeń następnych modeli pojazdu.

Po latach Bertha dostała honorowy tytuł naukowy na uczelni technicznej w Karlsruhe.

Carl Benz w swoich dziennikach napisał:  "Only one person remained with me in the small ship of life when it seemed destined to sink. That was my wife. Bravely and resolutely she set the new sails of hope." ("Tylko jedna osoba wytrwała ze mną na małym okręcie życia, kiedy wydawało się, że jest bliski utonięcia. To była moja żona. Mężnie i zdecydowanie postawiła nowe żagle nadziei.")

Carl Benz, źródło: Wikimedia Commons
Bertha przeżyła męża o 15 lat i dożyła 95. urodzin.


czerwca 30, 2018

Ermentruda Orleańska.

Ermentruda Orleańska.
Kolejna zapomniana postać, o której będę pisać, przyszła do mnie dzięki swojemu imieniu. Dziś w kalendarzu imieniny Ermentrudy, a o Ermentrudzie Orleańskiej nie słyszał prawie niczego nawet internet. ;)

Ermentruda Orleańska, nagrobek w Bazylice St. Denis pod Paryżem.

Ermentruda była córką Odona I, hrabiego Orleanu (tego francuskiego Orleanu). Urodziła się 27. września 823 roku i mając 19 lat wyszła za Karola II Łysego, rzymskiego cesarza (co ciekawe, nie był on wcale łysy - wręcz przeciwnie, ekstremalnie włochaty; przydomek nadany mu został ironicznie ;)). 
Przez kolejne 27 lat, aż do swojej śmierci, Ermentruda urodziła mężowi dziesięcioro dzieci.

Karol II Łysy, mąż Ermentrudy; źródło: Wikipedia

Pierwsza, rok po ślubie, urodziła się Judith (która w swoim życiu poślubi potem trzy koronowane głowy, w tym syna swojego zmarłego męża, ale to temat na osobny post). 
Trzy lata po niej delikatny, opisywany jako czuły i serdeczny, kochający pokój Ludwik Jąkała. Został na krótko królem Akwitanii, ale był bardzo słabym, delikatnym mężczyzną, o kiepskim zdrowiu.  Umrze w wieku 36 lat (a po drodze zaliczy dwa małżeństwa - jedno zawarte z wielkiej miłości, po kryjomu, unieważnione przez jego wściekłego ojca, a drugie, nieszczęśliwe, polityczne, z bliską krewną).

Rok po Ludwiku rodzi się Ermentrudzie drugi syn, Karol, który umrze mając 19 lat (zostanie trafiony w głowę mieczem ćwiczebnym w czasie treningu), a rok po Karolu świat ujrzy trzeci syn - Lothar, który wstąpi do zakonu mając 13 lat (umrze cztery lata później). 
Ostatni z synów, Carloman, urodzony w 848 roku, zostanie w dniu narodzin przeznaczony "dla kościoła", ale to przeznaczenie stanie się ciężarem, kiedy jego starsi bracia, jeden po drugim, będą się żegnać z tym światem. Męski następca tronu zacznie być bardzo potrzebny, a losy Carlomana się skomplikują.

Po Carlomanie Ermentruda rodzi już tylko dziewczynki - Rotrudę, Ermentrudę, Hildegardę, Giselę i Godehildę. Co najmniej dwie pierwsze trafiły do zakonu.

Ermentruda, zajęta rodzeniem dzieci, nie ma za wiele czasu. W nieustannej ciąży zajmuje się wyszywaniem i fundowaniem kościołów (mąż podaruje jej zakon ;)). 

Dwa lata po urodzeniu Godehildy Ermentruda odchodzi od męża. Następuje separacja małżonków z dość istotnego powodu - Karol dokonuje egzekucji brata swojej małżonki, Williama (to się nazywa family drama!). Ermentruda zdrowo się wkurza i udaje do zakonu, gdzie wkrótce umrze. Zostanie pochowana w bazylice Saint Denis pod Paryżem.

Bazylika St. Denis pod Paryżem; źródło: Wikipedia
Karol II Łysy ożeni się ponownie z Richildą Ardeńską, z którą będzie miał kolejne pięcioro dzieci.


kwietnia 17, 2018

Homs, Syria

Homs, Syria
Dzisiaj 17. kwietnia. Wikipedia podaje, że w Syrii dzisiaj obchodzi się Dzień Ewakuacji. Ponure święto w kraju, który należałoby ewakuować w całości, zanim wszystkich wymordują.

W tym samym momencie, tego samego dnia, chrześcijanie mają w swoim kalendarzu liturgicznym wspominanie jednego z papieży - Aniceta, który był Syryjczykiem, urodzonym w mieście Emesa (dzisiejszy Homs) w II w. n.e. Nie wiemy o nim za wiele poza tym, że gorąco dyskutował ze świętym Polikarpem na temat tego, jaką datę wyznaczyć na świętowanie Wielkanocy. No i wiemy też, że zakazał duchownym noszenia długich włosów. ;)

Papież Anicet, źródło: Wikimedia Commons

Homs zostało znacznie zniszczone w ciągu ostatnich kilku lat, a było pięknym miastem, bogatym w znakomite zabytki.
Wiemy, że poważnie zniszczono na przykład meczet Khalida ibn al-Walida, który przetrwał tysiąc trzysta lat, zanim nadeszła obecna wojna.

Meczet Khalida ibn al-Walida przed obecną wojną, źródło: Wikimedia Commons

W okolicach Homs był także wspaniały, wybudowany w 4 w. n.e. (ile mamy tak starych zabytków w Polsce?) kościół Saint Elian, będący świątynią chrześcijan, ortodoksów prawosławnych (kościół antiocheński). Przetrwał półtora tysiąca lat, a zmiotła go zawierucha ostatnich lat. Czy ktokolwiek z Was myślał nad tym, że tracimy (my, jako ludzkość) zabytki na tej koszmarnej wojnie?

Wnętrze zburzonego kościoła Saint Eilan w prowincji Homs; źródło: express.co.uk

Freski w kościele Saint Elian, źródło: Wikimedia Commons

Kościół Saint Elian przed zburzeniem, źródło: express.co.uk

Rodzinne miasto papieża Aniceta, trzecie co do wielkości w Syrii, było miastem uniwersyteckim, w którym sunnici, alawici i chrześcijanie żyli obok siebie. Czym będzie, kiedy wojna się skończy?



marca 06, 2018

Cymbarka.

Cymbarka.
Dzisiaj imieniny obchodzą między innymi: Będzimysł, Cymbarka, Frydolin, Koleta i Konon. Jakby ktoś był blisko decyzji o nazwaniu swojego dziecka w jakiś okaleczający sposób, to proszę uprzejmie, nie musi mi dziękować.

Idąc tropem dzisiejszych imienin odkryłam, że w średniowieczu istniała księżniczka Cymbarka. Była córką siostry Władysława Jagiełły, Aleksandry, i księcia Siemowita IV.

Portet księżniczki Cymbarki; źródło: Wikipedia.

25 stycznia 1412 roku, mając około 18 lat, poślubiła austriackiego księcia, Ernesta Żelaznego, co miało królowi Polski umożliwić trwały sojusz z Habsburgami. Cymbarka, jako kobieta, nie miała w tym temacie nic do gadania, choć podobno młodzi przypadli sobie do gustu.

Mariaż ten był tym bardziej zadowalający dla Królestwa Polskiego, że Cymbarki podobno nikt zbytnio za żonę wziąć nie chciał, albowiem uważano ją za "dzikuskę"; choć słynęła z urody, to słynęła też z fizycznej siły - w zapisach są wzmianki o tym, że gołymi rękami gięła gwoździe i wbijała je w ściany, wyciskała rękami z orzechów olej, polowała w lesie z oszczepem, nosiła męskie odzienie i ćwiczyła walkę. Była niezwykła.

Ernest Żelazny
Legenda mówi, że Cymbarka i Ernest jeszcze przed ślubem wspólnie udali się na polowanie na niedźwiedzie.

Małżonkowie zamieszkali w Wiener-Neustadt, gdzie Cymbarka urodziła mężowi dziewięcioro dzieci (z których pięcioro szybko zmarło - w średniowieczu to nie był niezwykły wynik).

Wojownicza krewna Jagiełły - Cimburgis von Masovien - stała się tym samym arcyksiężną dynastii Habsburgów i podobno to ona przekazała całej linii swoich potomków deformację dolnej wargi, zwaną "wargą habsburską", choć zdania historyków na ten temat są podzielone (na portretach Rudolf Założyciel, urodzony 100 lat przed Cymbarką, też ma podobną deformację, więc może księżniczka tylko "utrwaliła" genetyczną "skazę").

Tzw. linia ernestyczna Habsburgów, którą "zapoczątkowała" Cymbarka, nie wygasła do dzisiaj, dzięki czemu istnieje też tym samym możliwa do prześledzenia nitka rodu Jagiellonów.
Kiedy w 1973 roku na Wawelu odbył się ponowny pogrzeb Kazimierza Jagiellończyka, przybył na niego Otto von Habsburg, syn ostatniego cesarza Austro-Węgier, by oddać hołd swojemu przodkowi.

Biorąc pod uwagę, jak istotna była Cymbarka dla królewskiego rodu, jej imię nabiera nagle cudownego znaczenia, bo pochodzi ono ze staroangielskiego słowa cyneburgh: cyne - królewski, burgh - twierdza. Jak w baśniach.

Ponieważ Cymbarka była także prawdopodobnie bardzo sprytna i inteligentna, szybko zdobyła spore wpływy. Udało jej się swojego niezbyt lotnego brata Aleksandra posadzić na stanowisku biskupa Trydentu i rektora Uniwersytetu Krakowskiego (choć sam Aleksander, mimo prób, nie umiał ukończyć żadnego kierunku studiów).

Zmarła pięć lat po swoim mężu, mając 35 lat i PODOBNO spoczęła w opactwie Lilienfeld. Podobno, albowiem jej sarkofag jest pusty i nie wiadomo, co się stało z jej szczątkami, szczątkami prababki wszystkich Habsburgów. Wiemy tylko, że tam odbył się pogrzeb.

Posąg Cymbarki w kościele dworskim w Innsbrucku; źródło: Wikipedia.

Dzieci i wnuki Cymbarki zawiązały takie małżeństwa, że jednym z bezpośrednich potomków księżniczki mazowieckiej jest obecny król Hiszpanii.
Kiedy hiszpańska rodzina królewska zbierała informacje o wszystkich swoich bezpośrednich przodkach, król i królowa przybyli do Polski z niezapowiedzianą wizytą za czasów urzędowania prezydenta Kwaśniewskiego, stawiając na nogi polskie służby. Okazało się, że przyjechali tylko po to, by zebrać informacje o pra-pra...-babce króla i o miejscach, w których przebywała w młodości.

Za to matka Cymbarki wciąż spoczywa w kościele Dominikanów w Krakowie.





Copyright © 2016 Stało się , Blogger